Dlaczego wpadamy w długi? SPRAWDŹ!

Mimo że liczba osób nadmiernie zadłużonych rośnie lawinowo, nadal nie zauważam, aby po pierwsze ktoś próbował konkretnie i skutecznie zająć się tym problemem, a po drugie – w ogóle dojrzał pierwotną przyczynę problemów dłużników.

Jestem zdania – co podkreślam niejednokrotnie w poradniku – że nadmierne zadłużanie ma absolutnie podłoże psychologiczne. Nie tylko jak alkoholizm, ale również jak otyłość, anoreksja, depresja i inne „dolegliwości”.

W mojej opinii pra-przyczyną tych problemów jest niewłaściwe, zbyt niskie poczucie własnej wartości, wykorzystywane przez miliony firm do nakręcania własnej koniunktury.

Czy uważasz,  że producent najnowszej generacji kremu przeciwzmarszczkowego wydał miliony na recepturę po to, abyś Ty była piękniejsza? Nie, on je wydał po to, aby zarobić na nim miliardy – co generalnie jest nawet godne podziwu – tylko dlaczego do ciężkiej cholery, on chce zarobić te miliardy, bazując na naszych najgłębszych obawach?

Reklamy są kuszące…

Reklamy kuszą lepszym życiem i wyglądem, mówią „zobacz, brakuje ci właśnie tego, jak będziesz to mieć, poczujesz się jak ta laska albo gość z reklamy. Nie chciałabyś tak wyglądać? nie chciałbyś się tak czuć?”.

I już za chwilę wydaje nam się, że jeśli tylko będziemy mieć te buty, te perfumy, ten telewizor, samochód, wyjedziemy na te wakacje – to będziemy jak ci ludzie z reklamy! będziemy czuć się tak jak oni, świetnie – nareszcie! I oczywiście guzik prawda.

Wydajemy krocie na to, aby poczuć się jak ci ludzie z reklamy i dalej czujemy się tak samo beznadziejnie. Ale spokojnie, wróg czuwa, a reklamom lepszego (znaczy od naszego) życia po prostu nie ma końca.

Zastanów się, gdybyś miał / miała odpowiednio poukładane pod sufitem, gdybyś czuł się / czuła ze sobą dobrze, nikt by Ci nie wmówił, że potrzebujesz wydać pieniądze, aby być lepszym człowiekiem.

To dlatego wpadamy w pułapki, dlatego nie radzimy sobie z tymi długami, a wydatki, mieszkania, telewizory i inne obietnice lepszego poziomu życia,  stały się teraz dla nas wartością, która, mimo że nie spełniła swojego zadania, to przecież gdy nam je odbiorą – czymże będziemy?

Kim będziemy, jeśli komornik odbierze nam ten samochód, który kupiliśmy, aby wyglądać poważnie i pokazać, że do czegoś doszliśmy, choć startowaliśmy skromnie? No przecież jeśli komornik go weźmie, znowu będziemy „bezsamochodowi” – czyli nic niewarci.

Mieszkanie kupione na kredyt i strach?

Budzimy się codziennie w mieszkaniu kupionym na kredyt, budzimy się ze strachem, nieszczęśliwi, bo długi i komornicy odebrali nam całą radość życia. Ale przecież jeśli stracimy to mieszkanie, wrócimy do początku – to znaczy, że naprawdę nic nie jesteśmy warci.

I to jest najcięższa, ołowiana zapadka, która musi się otworzyć w głowie zadłużonego… Wiem, że to trudne, niemal niemożliwe, wierzyć, że jesteśmy dużo warci po prostu dlatego, że jesteśmy, że jesteśmy sobą. Bez zabawek i gadgetów.

Wiem, że ciężko jest spojrzeć na reklamę kosmetyku, który prezentuje piękna kobieta i powiedzieć „ta firma żeruje na ludzkich kompleksach, a takich kobiet i tak nie ma”. Poza tym być może ta pani jest samotna i w domu czeka na nią tylko kot, a u mojego boku są dzieci. Ta reklama mnie obraża, bo próbuje mi wmówić, że taka, jaka jestem, jestem gorsza”.

Może, a raczej na pewno nie uda mi się Cię przekonać, że jesteś wartościową, zagubioną osobą, której najwyższym obowiązkiem wobec siebie i rodziny, jest akceptować siebie, lubić siebie, szanować siebie.

Spróbuj oprzeć się reklamie!

Ale jeśli nawet nie potrafisz mi w to uwierzyć, obiecaj mi: następnym razem, gdy zobaczysz reklamę, która normalnie powodowałaby u Ciebie chrapkę na wolną gotówkę i kolejny zakup – zastanów się. Zastanów się, co i kto stoi za tą reklamą. Pomyśl, jak powstawała.

Producent ma produkt, który chce sprzedać w konkretnej ilości, żeby mu się zwróciła inwestycja, a agencja, która pracuje nad reklamą, musi pokazać nam lepszy świat, tam, gdzie nas nie ma, ale możemy być. Jest na to prosty sposób – kup nasz produkt, a już niedługo staniesz się częścią tej lepszej klasy.

Czy widzisz tych kolesi w garniturach, którzy omawiają plany sprzedaży i zastanawiają się jak wywindować w górę te słupki? widzisz tych innych kolesi, którzy przychodzą do nich z projektami reklam i mówią, do jakich potrzeb będą się odwoływać, jak wywołają w Tobie poczucie braku, jak Cię będą kusić?

Czy naprawdę kupujesz ten telewizor lub cokolwiek innego, bo sądzisz, że ludzie od reklamy i od tego sprzętu zatroszczyli się o Twój komfort i zrobili wszystko, aby Tobie było lepiej? Nie, oni po prostu wiedzą, jak do Ciebie mówić.

I nie piszę tego, tylko dlatego, że pracowałam kiedyś po drugiej stronie.

Piszę to, jako osoba, która przez swoje niskie poczucie wartości, łatane drogimi ciuchami, kosmetykami i wyjazdami zagranicznymi, nigdy nie poczuła się lepiej.

Piszę jako osoba, która przez brak wiary w to, że jest coś warta, więcej warta niż pracownicy, których na siłę, za kolejne kredyty, trzymała w pracy, wpędziła się w okropne problemy i straszne długi.

Długi to problem natury psychologicznej!

Moja droga wychodzenia z długów to przede wszystkim droga do siebie. Długi to nie jest problem finansowy. To problem psychologiczny.

Ja dziś wiem, że jestem tyle samo warta w eleganckiej garsonce i starych legginsach z dziurą na tyłku.  I nawet przestałam lubić zakupy, mimo że kiedyś wychodziłam z naręczem ciuchów z każdego odwiedzanego sklepu.

Wyślij mnie teraz po nową bluzkę, to będę się czuła jak przed zrzucaniem tony węgla. Nie chce mi się, a co cholera jest złego w tej starej?

Oceń mój artykuł:
1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (No Ratings Yet)
Loading...
Wpis pochodzi z kategorii: ,

O autorze

35 komentarzy w “Dlaczego wpadamy w długi? SPRAWDŹ!”
  1. problemy z długami

    W moim przypadku z jednej strony problemy z długami rozpoczęły się, bo chciałem żyć na takim poziomie jak inni. Nie potrafiłem wśród najbliższych powiedzieć, że mnie na coś nie stać. Niestety z drugiej strony uzyskanie pierwszego, jak i dwóch kolejnych kredytów było naprawdę bardzo proste i to też spowodowało, że w pewnym sensie uzależniłem się od życia na kredyt niestety. Bardzo ciężko się do tego przyznać. Wiem, że teraz gdybym miał możliwość pewnie znów skorzystałbym z pożyczki, ale na szczęście banki też kiedyś mówią stop. Właśnie dzięki temu, gdy składając wniosek kredytowy otrzymałem pierwszy raz negatywną odpowiedź, zacząłem myśleć co robię i, że przyzwyczaiłem się do pożyczania pieniędzy. Na chwilę obecną staram się spłacać kredyty a nie jeszcze bardziej powiększać swoje zadłużenie ale wiem jakie to trudne.

    1. Iwona Wendel

      To bardzo częsty schemat, wielka szkoda że temat tak bardzo zaniedbywany i tak wielu ludzi w niego wpada. To tak jak z używkami. Gdy rodzice odnajdą trawkę lub biały proszek u nastolatka – wpadają w panikę i szukają pomocy (oczywiście i dobrze!), natomiast gdy nastolatek wraca często z imprezy pijany – przecież musi się wyszumieć, najwyżej dostanie jakiś szlaban. A niestety jest to dość łatwa droga do przekroczenia granicy. Alkoholizm wciąż jest nieznany i ignorowany. Ba, proszę się przyjrzeć stoiskom z alkoholami – kuszą wejściem do lepszego świata, piękne butelki i oświetlenie – high life… A ile tragedii za tym stoi? Ilu eleganckich mężczyzn czy kobiet, którzy się tam zaopatrują, jest już nad przepaścią? Cieszy mnie, gdy czytam że ktoś dotarł do źródła problemu i wie, że jakby mu dali kredyt to by wziął, bo się uzależnił, bo ma problem gdy go na coś nie stać. bo ma problem żeby się przyznać do problemu. To jest już połowa sukcesu. Gratuluję i pozdrawiam! Iwona

  2. znalazłam te strone przez przypadek. Czego szukam? pomocy! zamówiłam Pani ksiazke, sceptycznie do niej podchodze ale jak nie pomoze ,to i nie zaszkodzi, czyż nie? Siedze w komp.od rana .W nocy juz spać nie moge, uderzenia gorąca, strach, lęk zamiast snu. Budzę sie juz zdołowana i zdruzgotana. Ja w przeciwieństwie do większości ludzi nie mam kredytów, ale długi ‘u ludzi” nie wiem co gorsze.Wstyd spojrzeć im w oczy. Telefony odbieram bo także uwazam że trzeba wiedzieć co sie wokół nas dzieje. Kiedys chowałam głowe w piasek , teraz powoli uczę sie zmagać z włąsnymi lękami -co przyniesie listonosz itp. Doprowadziłam rodzinę na skraj bankructwa. wSZYSCY MOI bliscy cierpią przez to. Rodzicom komornik zajął nawet emerytury! nie potrafie określić jak podle sie z tym czuje!!! jestem martwa w środku, boję sie że to właśnie odejmuje mi sił na walkę z długami i z męzem któremu zaufałąm juz oststni raz. Żal mi dorastających dzieci….tak bardzo je kocham, ale samobójstwo to nie jest wyjście-ja to wiem bo to juz trzeci taki upadek w moim życiu, i nic sie nie nauczyłam , nie wyciągnełam wniosków z poprzednich kłopotów. A mogłam odejsc od męza gdy był czas, gdy nie miałam długów!!!
    nie wiem jak walczyć , jak się nie poddac? jak z tego wyjść? mysli Pani że książka mi pomoże? jak kobieta z prowincji bez pracy, po 40-stce z długami moze znów zacząć normalnie zyc i móc sie uśmiechać do ludzi? od czego i jak zacząć? ale jestem desperatką ,prowadze monolog z wirtualną osobą…widzi Pani jak jest żle! to do mnie nie podobne!

    1. Iwona Wendel

      Pani Basiu, ależ Pani nie ma dla siebie litości! jeszcze chyba tylko nie nasikała Pani na siebie… I jakże Panią rozumiem, jak bardzo wyraźnie pamiętam ten moment w moim życiu, gdy nie znajdowałam dla siebie nic więcej niż tylko pogardę, codziennie smagałam siebie nowymi wyzwiskami, codziennie widziałam więcej moich błędów i porażek.
      Ja nie jestem wirtualną osobą – jestem kobietą z krwi i kości. Kobietą, która wpędziła się w ciężką i nieuleczalną niestety chorobę z powodu stresów związanych z długami. Z długami sobie poradziłam, choroba zostanie na całe życie.
      Może mi Pani nie wierzyć, ale ta pasja z którą potrafi Pani samą siebie karać, to Pani największa siła i szansa na wyjście z tego bagna.
      Proszę z niej czerpać, z tej wściekłości, bo ona jest czasem najlepszym paliwem.
      Być może na tym etapie jest to jedyna rzecz, w którą jest mi Pani w stanie uwierzyć.
      Bo czy uwierzy mi Pani, gdy powiem, że to co Pani o sobie pisze to nieprawda? Niech Pani znajdzie choćby jeden krok ze swojej przeszłości, który wykonała Pani, chcąc zaszkodzić swoim bliskim? czy to nie jest tak, że w danym momencie robiła Pani to, co uważała za najlepsze?
      Nie zrobiła Pani nic z premedytacją, popełniła Pani błędy, każdy je popełnia.
      Nie wiem, czy książka Pani pomoże, bo to od Pani zależy. Są w niej opisane kroki, które ja wykonałam i które doprowadziły mnie do dzisiejszego spokoju. Myślę, że najważniejsze, aby zrozumiała Pani jedną myśl: “życie jest najważniejsze”. To życie, które ma Pani jeszcze przed sobą, bo ono się nie powtórzy. Być może nie wyjdzie Pani z długów jutro, czy za miesiąc. Czy to znaczy, że ma Pani oddawać swój czas, swoje życie tej kwestii? Jeśli spojrzy Pani na siebie łaskawszym okiem, da sobie szanse, przestanie traktować siebie jak przestępce, który nie zasługuje na chwile szczęścia i radości, wtedy właśnie zacznie Pani jaśniej widzieć rozwiązanie. Teraz wszystko wrze, a Pani się miota – tu nie ma miejsca na rozsądne myślenie, w takim stanie umysłu popełnia się kolejne błędy, zraża do siebie ludzi i osłabia siebie i własne zdrowie.
      Ja też osądzałam siebie i wydawałam wyroki skazujące codziennie. Dziś wiem, że po prostu popełniłam błędy, ale nie dlatego, aby ukraść i sprzeniewierzyć pieniądze. Po prostu ryzykowałam, miałam więcej odwagi niż inni, postawiłam na własną działalność, ale mi nie wyszło. Po prostu. Pani Basiu, pierwsze czego musi się Pani nauczyć, to życie z długami, reszta przyjdzie potem, bo bez względu na to, ile ma Pani długów, MA PANI PRAWO ŻYĆ I BYĆ SZCZĘŚLIWĄ. To szczęście to być może nie będą podróże zagraniczne, ale … może duma z dzieci, może poranna kawa przy dobrej książce ? – ma Pani do tego prawo, proszę sobie dawać takich momentów jak najwięcej, bo z biczowania siebie nic Pani nie przyjdzie a z momentów oddechu i szczęścia – przyjdzie siła i inspiracja. Może mi Pani wierzyć. Ja Pani nie oceniam, doskonale rozumiem i absolutnie rozgrzeszam. Pozdrawiam i jeśli ma Pani ochotę – proszę pisać!

  3. Chciałam opisać swoją historię ale nie daję rady bo przez łzy nie widzę monitora. Zdecyduję się na Pani poradnik bo już nie mam siły ,potrzebuję pozytywnej myśli i podpowiedzi. Jestem samotną matką z 2 dzieci, prowadziłam własną działalność przerosło mnie to. Firmy nie ma a długi są i to spore. Mam poczucie przegranej chociaż jestem dobra w tym co robię,kontynuuję to co robiłam.
    Rodzina patrzy na mnie jak na sierotę życiową a ja się tak czuję. Depresja siedzi przy mnie i atakuje w chwili słabości,załamanie nerwowe zaczyna się dawać we znaki,zaniki pamięci,trudności z utrzymaniem równowagi a mam dopiero 34 lata. Nie mogę liczyć na wsparcie rodziny ani finansowe ani psychiczne (chyba najważniejsze),muszę się podnieść i wyjść z tego dla siebie i dzieci bo przecież trzeba je wprowadzić w to dorosłe życie. Cieszę się że znalazłam to miejsce w sieci,łatwiej jest walczyć ze swoimi lękami kiedy się o nich powie ludziom którzy wiedzą o czym mówię a nie tylko mówią że wiedzą.

    1. Iwona Wendel

      Pani Izabelo wbrew pozorom Pani nastawienie jest bardzo dobre. Nie straciła Pani jasności widzenia. Proszę trzymać się tego, co Pani napisała “jestem dobra w tym co robię”.
      Każdy popełnia błędy i każdemu może powinąć się noga. Nasza – dłużników – sytuacja jest akurat taka, że nasze błędy można nam łatwo wytknąć.Proszę jednak pamiętać, miała Pani odwagę, której wielu ludzi nie ma. Prowadziła Pani własną działalność – dla wielu ludzi rzecz nie do pomyślenia.

      I proszę spróbować zrozumieć, to jak na Panią patrzy rodzina – czy znajomi, to efekt tego, jak się Pani czuje. Będąc jeszcze osobą zadłużoną spotkałam się ze znajomymi “z poprzedniego, dobrego dostatniego życia”. Nie powiedziałam ani słowa o długach, mówiłam dużo o zaletach tego, że jestem niezależna. Byłam gwiazdą spotkania i każdy mi zazdrościł.
      Proszę nie “nosić” tych długów wszędzie ze sobą. Proszę patrzeć na siebie nie tylko przez pryzmat zadłużenia, jest Pani interesującą osobą,matką, w dodatku samotną. Naprawdę jest Pani heroiną – tak jak ja nią byłam. Pozdrawiam, Iwona

  4. Mam wrażenie, że całe moje życie obraca się wokół pieniędzy. Nie miałam łatwego dzieciństwa – wbrew pozorom. Dobra sytuacja finansowa mojej rodziny (ładnie urządzony dom, pełna lodówka) nie współgrały z zabezpieczeniem w pozytywne uczucia, którego nam dzieciom bardzo brakowało. Patrząc z perspektywy obecnych 43 lat dochodzę do wniosku, że otrzymałam w spadku dążenie do tworzenia wokół siebie rajskich scenerii za pieniądze. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że aby zrealizować swój cel zaciągam długi. Teraz robię to z mniejszą intensywnością – raczej spłacam to, co wzięłam. Nie mniej jednak ciągoty pozostały. Nigdy nie uważałam siebie za osobę, która może się podobać – ciągnęłam za sobą bagaż w postaci wspomnień z tych wydarzeń, które kompromitowały moją rodzinę w oczach innych, czułam się przez to gorsza i zazdrościłam znajomym mogącym pochwalić się “normalną” rodziną, ze zdwojoną wyrazistością widziałam w sobie wszystkie niedoskonałości i co gorsza znalazłam na to sposób. Sposobem tym stało się imponowanie innym stanem posiadania atrakcyjnych przedmiotów, nadskakiwanie byłemu mężowi i wyręczanie go ze spłaty wspólnych nawet zobowiązań finansowych. Do dziś nie potrafię budować właściwych relacji z ludźmi, choć moje długi odrobinkę stopniały, w dalszym ciągu jestem podatna na przymusowe kupowanie, choć wiem, że radość z tego trwa bardzo krótko. Powielam stare schematy mając świadomość, że podkopuję i tak już wątłą wiarę w swoją wartość. Być może moja sytuacja nie wygląda jeszcze tragicznie – ale o mały włos stałabym się niewypłacalna -, jednak czuję, że jak drzazga tkwi we mnie zakodowany scenariusz na życie, w którym niczego nie brakuje (takie “ładne” życie). Jestem perfekcjonistką i próbuje zamienić perfekcjonizm nabywania przedmiotów w dokładność w działaniu. Próbuję znaleźć sposób na pieniądze, obrzydzić je sobie i “zabłysnąć” sukcesem działania. Moje małżeństwo przestało istnieć, bo były mąż okazał się dużym dzieckiem, a ja “zbyt dobrą mamą”. Nauczyłam go tego, że przez chwilę cenił mnie wtedy, gdy ułatwiłam mu życie. Chciałam by dostrzegł we mnie zaradną, atrakcyjną kobietę; taką kobietę, która nie dopuści, aby coś było brzydkie, by czegoś brakowało. Sam nie bardzo kwapił się do ponoszenia konsekwencji finansowych, za to ja dla tej jakże szybko przemijającej chwili uznania w jego oczach brałam na swoje barki o wiele więcej, jak potrafiłam unieść. Swoją finansową usłużnością sama na własne życzenie wpędziłam się w długi, których do spłacenia mam jeszcze sporo.
    Czytając o tym, że długi pozostawiają po sobie choroby ciała, przyznam, że i ja takiej się dopracowałam. Życie w ciągłym stresie, oczekiwanie na telefony z działów windykacji, przechwytywanie korespondencji, by nikt poza mną jej nie przeczytał, wstyd przed znajomymi, obawa przed “utratą twarzy”, to dużo na jednego człowieka. Człowieka, który boi się, aby jego błędy nie zostały zauważone, bo to mogłoby zawalić kruchą konstrukcję dobrego zdania o sobie. To prawda, należy w życiu cieszyć się tym, czego nie da się kupić, bo to ma wartość największą. Pamiętam wystawne urodziny, które robiłam dla znajomych i rodziny ( nigdy nie swoje – zawsze dzieci i męża) – kosztowne i pracowite. Najmilej wspominałam następny dzień po nich, kiedy w ciszy i odprężeniu mogła pokosztować przygotowanych w nadmiernej ilości potraw. Później przychodził moment ma rachunek rachunków bankowych i to było dopełnieniem całej goryczy, goryczy przeżywanej na własne życzenie. Dziś to tylko wspomnienia – wolę przyjemne spotkania ze znajomymi przy skromnym poczęstunku i to one są dla mnie najprzyjemniejsze – one, a nie następny dzień po nich. Wiem, że najgorsze, co może być dla poczucia własnej wartości, to uzależniać je od opinii innych ludzi – wiem, że tak jest, ale nie mam jeszcze na tyle siły, aby tego nie robić.

    1. Iwona Wendel

      Nieolu, mimo że w paru szczegółach nasze życiorysy się różnią – w moim domu wiecznie brakowało pieniędzy, choć mama bardzo je “lubiła”, dlatego gdy dorosłam bardzo chciałam zaimponować mojej matce właśnie pieniędzmi. Miałam nadzieję, że może wtedy będzie trochę cieplejsza – i była, do czasu kiedy pieniądze się skończyły. Moje relacje z partnerem, czy w ogóle w domu są niemal identyczne. Trafił mi się duży chłopiec, któremu chciałam pokazać się od każdej możliwie jak najlepszej strony. Moje potrzeby zawsze były na ostatnim miejscu.
      Dziś nadal trudno przychodzi mi myślenie o sobie, ale jest o niebo lepiej niż było.
      Musiałam w tym względzie się zmienić, dlatego właśnie że ciężka choroba, w jaką wpędziły mnie długi i stresy, wymaga abym się leczyła i choć trochę o siebie dbała. Niestety 10 lat życia na krawędzi zrujnowało totalnie moje zdrowie. Na szczęście dziś stać mnie na lekarza czy leki, a nie wszyscy to mogą o sobie powiedzieć.

      Polecam Pani świetną książkę – dzięki niej zdiagnozowałam na czym polega mój problem emocjonalny “Integracja emocjonalna” Anna A.Terruwe, Conrad W. Baars. Pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego jestem jaka jestem.

      Moje poczucie własnej wartości buduję długo i wytrwale. Spędzam dużo czasu na czytaniu czy zajmowaniu się rozwojowymi tematami. Uczę się jak zwiększać moje możliwości. Rozwijam się. To mi bardzo pomaga.
      Te złe, dziesięcioletnie doświadczenia, plus nowa wiedza, którą zdobywam, sprawiają że już się nie boję.Wiem że nie wpadnę już w takie kłopoty, że mogę na sobie polegać, że spadnę zawsze na 4 łapy, że zawsze będę mogła jakoś zarabiać na siebie.

      Mam taką zasadę, żeby zawsze w czymś co wydaje się tragiczne doszukiwać się korzyści. Zrobić z negatywnego pozytywne. I udaje się. Gdy coś idzie źle, pytam “jak mogę to wykorzystać?”.

      uważam, że Pani również tak może – dlaczego o tym piszę? dlatego że gdyby nie fakt, że to co Pani pisze to prawda, bolesna dla Pani, Pani post świetnie się czyta, działa Pani na wyobraźnię i potrafi tworzyć klimat. Czy myślała Pani o pisaniu książek? o spisaniu swoich przeżyć, myśli, uczuć? Jeśli Pani kiedyś to zrobi – ja kupię od razu i chętnie przeczytam.
      Pozdrawiam bardzo serdecznie
      Iwona

      1. To takie inspirujące kiedy czyta się takie historie. Bo okazuje się,że to co wydawałoby się byc powodem do wstydu w pewnym sensie może byc powodem do dumy. Bo każdy kto porażkę przekuwa w sukces ma prawo powiedziec…….że,był martwy ale ożył. Ja jeszcze nie odniosłam sukcesu,ale otrzymałam już tchnienie życia, prze de mną długa droga,ale nie muszę nią iśc po omacku potykając się o kolejne przeszkody. Bo i po co skoro pani Iwona niczym saper przeczesała szlaki i porozstawiała na nich znaki drogowe.Ona zapewne zbierała siniaki,a my możemy czerpac z jej doświadczenia. Pozdrawiam wszystkich walczących…Gosia

  5. Witam,właśnie przypadkiem trafiłam na tę stronę, a może to nie przypadek?Może to tak właśnie miało być.Pani Iwono ja też borykam się z długami staram się nie poddawać ale czasami mam już dosyć.Brak mi sił.

  6. Poczytałam więcej i zastanawiam się nad zakupem Pani książki,proszę mi powiedzieć czy warto?

    1. Iwona Wendel

      Pani Barbaro, zawsze trudno mi jest odpowiadać na pytanie, czy warto kupić mój poradnik…. Według mnie warto, ale czy to wystarczy? Jeśli chce Pani wyjść z długów i jest gotowa do tego się zabrać – na pewno będzie dla Pani bardzo pomocny. Wszystko, co w nim zawarłam, sprawdziłam i przeszłam sama, a to chyba jest zawsze najcenniejsze w poradnikach… Pozdrawiam

  7. Pani Iwono zdecydowałam się na zakup Pani poradnika tylko nie bardzo mogę sobie poradzić jak ją zamówić.Proszę o pomoc 1 szt. wersja za 19 zł.

  8. Pani Iwona czytam zamieszczone posty i zastanawiam się nad swoim życiem.W dzieciństwie i młodości miałam bardzo dobrze w domu rodzinnym nigdy nie brakowało niczego.Pieniądze głownie zarabiała mama,tato też pracował ale zarabiał mniej niż mama.Był bardzo kochany dawał mi dużo czułości i uczucia był opiekuńczy, mama była zimna,zajęta bardziej praca.Po wyjściu za mąż rodzice zadbali o mieszkanie i całkowite wyposażenie.Mąż był biedny praktycznie do małżeństwa nie wniósł nic.Mieliśmy własny interes,samochód osobowy,ciężarowy.Pienędzy nam nie brakowało ale mąż zaczął pić i zaczęły się problemy głównie finansowe.Doszło do rozwodu zostałam z dwójką dzieci i radziłam sobie sama.Nawet spłacałam za męża długi.Jestem już dziesięć lat po rozwodzie i cały czas borykam się z długami.Był okres,że miałam ponad dziesięć kredytów.Teraz jest lepiej dużo już spłaciłam ale cały czas boję się by znowu nie wpaść w spiralę długów.Pozdrawiam

  9. Pragnę jeszcze dodać,że ja też przepłaciłam zdrowiem.Jestem po operacji kręgosłupa, pamiętam jak lekarz oglądając mój rezonans powiedział mi to jest historia Pani życia.Wszystkie troski i stresy są widoczne.

    1. Iwona Wendel

      Dokładnie tak to jest. Nasze historie jeszcze długo będzie można odczytać z naszego zdrowia – niestety często zmiany w zdrowiu są nieodwracalne, gdybym mogła cofnąć czas, nie bałabym się nawet mieszkania w dziupelce, byleby oszczędzić zdrowie.

      Może Pani kupić poradnik za 19 pln pod tym linkiem:

      https://jakwyjsczdlugow.pl/sklep/poradnik-platnosc-karta/

      pozdrawiam serdecznie Iwona

  10. Pani Iwono zdecydowałam się na zakup Pani poradnika wersja 47 zł. złożę zamówienie w przyszłym tygodni (będę dysponować kasą). Wyczytałam wszystko co Pani opisała i jedno wiem chcę wyjść na prostą i żyć spokojnie.Nabrałam do Pani zaufania.Pozdrawiam

    1. Iwona Wendel

      Bardzo dziękuję za zaufanie, Pani Barbaro. Pozdrawiam serdecznie

  11. nie mam już sił na to wszystko- na walkę z długami,nachodzeniem komorników itp. Jestem mamą 2 dzieci mam jeszcze działalność gospodarcza z której jestem jedyna zywycielką rodziny….nie mam kokosow sa miesiace ze musze doplacac do interesu..staram się ale to wciąż mało.Mam myśli samobójcze mam dlugi nie spie po nocach bo mysle jak zrobic zeby byl “wilk syty i owca cala”…nie wiem po prostu sie poddaje..mam 29lat i dosyc życia.

    1. Iwona Wendel

      Pani Aniu, co jest dla Pani najważniejsze w życiu? To jest proste pytanie i prosta odpowiedź, która często pozwala podjąć właściwe decyzje. Trzeba ratować to, co jest warte uratowania, nie bać się oddać niczego poza zdrowiem, życiem i dziećmi – reszta raz jest raz jej nie ma. Ma Pani 29 lat, jeśli się Pani nie uspokoi, skończy Pani tak jak ja ze zszarganym zdrowiem. Obecnie nie mam długów, ale bardzo dużo pieniędzy zabiera mi leczenie tego, co doprowadziłam do ruiny przez 10 lat. Pozdrawiam, wiem że się Pani nie podda, takie jak my się nie poddają.

  12. Witam Pani Iwono
    Potrzebuję pomocy. Jestem w bardzo złej sytuacji, jak zreszta większość tutaj piszących. Tyle tylko, że moja sytuacja, nie wynikła z brania kredytów na lepsze zycie, a z prowadzenia dzialalności gospodarczej. Poświęciłam jej wszystko. Pierwsze kroki córki, weekendy… praca po 12 godzin poza domem i w domu stres i nerwy ciągle… Ale kocham ta prace, lubie robic to co robie, co robilam. Skonczylam studia w tym kierunku, maz tez. A teraz patrze ile bledow zrobilam…Mam (jeszcze) firmę, po ostatnim kontrakcie jestem bankrutem… a moze nawet gorzej. Wydłużony termin realizacji kontraktu, z winy zamawiającego (który teraz chce mnie obciazyc za niedotrzymanie terminu realizacji zgodny z umowa, absurd), pensje dla ludzi zawsze na czas, reszta poczeka… I sie doczekala, ze ostatniej wystawionej faktury nie zobaczylam, a przedostatniej tylko połowe. Mam gigantyczne długi w US, ZUSie i banku… Zaczelam wspołprace z kancelaria prawna, zeby odzyskać tamte pieniadze, które i tak nie pokryja wszytskich moich zaleglosci. Staram się, o pomoc de minimis, dzieki pani adwokat. US bral ode mnie ogromne pieniadze, zawsze przez wierzyciela, bo brak platnosci w terminie skutkowalo takimi opoznieniami. Nie wiem nawet ile odsetek zapłaciłam. Nigdy nie uslyszlaam, ze moge z takiej pomocy skorzystac… Gdybym zrobila to rok temu, moja sytuacja napewno nie wygladalaby tak jak teraz. Obecnie nie wiem czy de minimis dostane i czy rozwiaza moje problemy. Dzieki wypelnianiu tych rubryk zdalam sobie sprawe w jakiej sytuacji jestem.
    Nie wiem, czy mam wogóle szanse wyjśc z tych długów. Bardzo sie boję. Mam 30 lat, dwoje malutkich dzieci i kochanego męża.
    Prosze o pomoc… Nie chcę kończyć życia, bo chciałabym patrzeć jak maluchy dorastają… ale obciazenie jakie na sobie nosze zmusza mnie do tragicznych mysli…
    Chce pracowac, nie boje sie pracy. Tylko boje sie ze cale zycie bede pracowala na odsetki???
    Pozdrawiam

    1. Iwona Wendel

      Pani Ewo prawda jest taka, że państwo bardzo potrzebuje takich małych firm, jak była moja czy Pani. Jesteśmy drobnymi ciułaczami, ale najczęściej to my właśnie najbardziej uczciwie płacimy podatki i ZUS, jeśli nie mamy żeby zapłacić i tak nie ukrywamy dochodów. Gdy pojawiają się problemy, nie wiadomo dlaczego instytucje te uznają, że są z naszej winy. Warto zawalczyć o tę pomoc de minimis, ale proszę pamiętać, że czasem do celu wiodą różne drogi. Nie tylko ta, którą teraz łatamy, jedną dziurę zakleimy, w innym miejscu pojawia się nowa. To wymaga czasami zrobienia kilku kroków w tył, nie myśląc o tym ile czasu i energii już włożyliśmy.
      A to wymaga ogromnej odwagi. Odwagi, aby uwierzyć w to, co nas czeka. Odwagi żeby zmierzyć się z nowym.
      Jestem pewna, że większość właścicieli małych firm, którzy zbankrutowali, jeśli tylko wybaczyliby sobie bankructwo, zrobili co trzeba włączając w to cofnięcie się o kilka ruchów – byliby dużo dalej, niż kiedykolwiek im się śniło. Pani też. Z takich problemów jeśli się wychodzi, to dużo mądrzejszym i silniejszym.
      pozdrawiam
      Iwona

  13. Ps. Prosiłabym o jakąś informację jak można kupić Pani Poradnik.
    Pozdrawiam

  14. Ja tez mam dlugi.Dlaczego?Ciagnie sie to juz kilkanascie lat,nie chce sie tlumaczyc ale wiem ze zawinil moj maz, jak bylo krucho z kasa wciaz narzekal, krzyczal i ja wtedy zeby miec spokoj bralam w tajemnicy kredyty.Dzis wiem ze bylam slaba wtedy.Musialam w koncu powiedziec mu o tym, nie zostawil mnie, pomogl,ale nie wie o wszystkich,do dzis sama sie borykam, nie moge jesc, spac a on mysli ze juz wszystko w porzadku.

    1. Iwona Wendel

      Kilkanaście lat za Panią, a ile przed Panią?
      Za mało Pani napisała, aby można było ocenić sytuację, ale proszę pamiętać, że każdy krok do przodu to trochę strachu mniej.

  15. Witam serdecznie,
    weszłam na tą stronę nie przypadkowo, ponieważ jakiś czas temu słyszałam od pracownika socjalnego, że istnieją poradniki, organizacje pomagające ludziom zadłużonym żyć z…. długami. Przeczytałam z uwagą wszystkie Pani wpisy oraz osób, które mają problemy finansowe.
    Nie potrafię zrozumieć, że ten schemat się powtarza – kobieta, która chce pomóc mężowi wpada w długi, z których nie potrafi się podźwignąć.
    Najgorsze jest to, że również należę do tego typu kobiet. Za każdym razem sobie mówię, że już nigdy więcej, że nie dam się omamić. Zapożyczam się, żeby tylko on był szczęśliwy, żeby już nie krzyczał, żeby się nie smucił. Przecież to on powinien mi zapewnić poczucie bezpieczeństwa i zabezpieczyć mnie i dziecko finansowo. A ja każdy swój grosz oddaję na jego długi, a co więcej – zapożyczam się. I to wszystko dla tych trzech minut wdzięczności. Ale najgorsze jest to, że to nie jest dla niego żadną nauczką, bo dalej popełnia te same błędy, żyje ponad stan, wydaje pieniądze nie myśląc o tym, że zaraz to wszystko trzeba będzie oddać. Jaki jest tego sens? nie potrafię uleczyć męża z rozrzutności a siebie nie potrafię uleczyć z bezsensownego pomagania mu. Nie umiem “wolnego pieniądza” wydać na siebie, bo wiem, że zaraz będę musiała zapłacić jakieś jego zobowiązanie…. jak wyjść z tej matni??

  16. W zasadzie to nie dokończyłam swojej wypowiedzi, ale tak naprawdę mam wrażenie, że chyba nigdy jej nie dokończę, co chwilę będę się łapała na tym, że o czymś jeszcze zapomniałam. Przeczytawszy swój wcześniejszy wpis mam przeświadczenie, że umieściła go osoba, która już ochłonęła z emocji i wszystko opisuje w sposób racjonalny i wyważony. Myślę, że tak się dzieje, ponieważ to epogeum moich złych nastrojów i myśli minęło, ale nie wiem, czy na zawsze i czy na pewno. Najgorszy moment w tym złym okresie mojego życia to ten ( i teraz zabrzmi to bardzo głupio), gdy urodziła się moja córeczka. A to tylko dlatego, że mój mąż swoim zachowaniem doprowadził do tego, że zamiast cieszyć się z narodzin mojego pierwszego dziecka (męża to już trzecie), to przepłakałam cały pierwszy rok jej życia. Mąż stracił pracę, przestał się starać, by znaleźć jakiekolwiek źródło dochodu, do tego wszystkie moje odłożone pieniądze stracił na grach hazardowych, zadłużył się po raz kolejny, stracił samochód za długi, dla mnie stał się opryskliwy, obwiniał o wszystko, na dziecko krzyczał. Ja nie miałam nawet komu się wyżalić. Moim rodzicom serce by pękło, gdyby wiedzieli przez co ja przechodzę. Po macierzyńskim wróciłam do pracy, ale cała pensja szła na kredyty zaciągnięte dla męża, ponieważ on nie miał zdolności kredytowej. A kredyty brałam po to, by pomóc mu spłacić jego stare zobowiązania. Powstaje pytanie – czy to dobroć serca czy już kompletna głupota?? mąż mi nie pomagał płacić tych kredytów, jak tylko zaczynałam temat pieniędzy to wpadał we wściekłość. Istny koszmar. Nie wiedziałam, jak mam z nim rozmawiać, w zasadzie chciałam, żeby odszedł od nas, bo finansowo mi nie pomagał, za to co zrobił z moją psychiką – tego nie da się opisać. Gdy wpadał w złość trzęsłam się jak ofiara przemocy fizycznej, a on dobijał mnie “tylko” słowami. Ktoś zapyta, dlaczego od niego nie odeszłam. Bo się bałam, nie wiedziałam do czego on jest zdolny. Zawsze wiedziałam, że jest cholerykiem, ale to co się z nim działo, zapewne z tej bezsilności, nieudolności finansowej, powodowało, że stał się zupełnie innym człowiekiem, niż ten, którego poznałam, w którym się zakochałam i z którym zapragnęłam założyć rodzinę. Ale prawda jest taka, że nikt nie zasługuje na brak szacunku i takie traktowanie. Mąż ostatecznie poszedł do pracy, ale tylko dlatego, że “ktoś” mu tę pracę zaproponował. Podejrzewam, że sam z siebie do pracy by nie poszedł. Wstyd przyznać, że mam męża lesera. Ale ci, którzy nas znają, wiedzą jaka jest prawda, ja tego głośno nie muszę mówić. zanim zostaliśmy małżeństwem i nawet zanim się poznaliśmy, mąż zawsze “jakoś” się ślizgał, był typem krasomówcy ale też niestety mitomanem. Ja też dałam się niestety zbajerować, i zapragnęłam bardzo mu pomóc, bo się dowiedziałam, że poprzednia partnerka wkopała go w długi.
    Odnoszę wrażenie, że kobiety z natury są naiwne i potrzebują przejść prawdziwą szkołę życia, żeby zrozumieć pewne rzeczy.
    Ale jest to straszna prawda.
    Teraz z jednej strony zrozumiałam swoje błędy, ale wiem że gdyby cofnąć czas – zrobiłabym to samo. I to jest przerażające.
    Nawet teraz nie potrafię znaleźć złotego środka, jak sobie poradzić z niegospodarnością męża. Mamy mnóstwo kredytów i pożyczek, które dzięki stałej pracy możemy spłacać. Ale każda większa gotówka jest w bardzo szybkim tempie wydawana i na drugi dzień powstaje pytanie – jak przetrwać do pierwszego. I to jest w zasadzie mój problem.

    1. Iwona Wendel

      Pytanie brzmi nie jak poradzić sobie z jego niegospodarnością – to ostatnie słowo, jakim określiłabym to, co on robi – ale – moim zdaniem, – jak się od niego uwolnić. Bądźmy szczere, on nigdy nie był i nie będzie dla Pani partnerem. Jeśli po tylu latach ma Pani nadzieję, że on się zmieni – jest Pani chyba bardziej naiwna niż ja byłam ;-). Teraz już żyję spokojnie z cudownym mężczyzną u boku, który dla mojej córki jest najlepszym ojcem jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Ale zanim do tego doszło, przeszłam piekło i podczas tych kilkunastu lat najbardziej nie mogłam wybaczyć mojemu partnerowi tego, że – tak jak w Pani przypadku – ten najpiękniejszy moment, czas – czyli ciąża, narodziny i pierwszy rok mojej córeczki – ja przepłakałam i nie wiedziałam co z nami będzie. Do tej pory mnie to boli – patrzę na kobiety, które tulą maleństwa i mogą celebrować macierzyństwo, bo obok nich jest cudownym ojciec dziecka (normalny).

      Co on musi Pani odebrać, aby zaczęła Pani myśleć o przyszłości swojej i męża? Proszę sobie wyobrazić siebie i jego za 20 lat, 30 lat. Całe życie w takim bagnie.

      Wiem, że strach paraliżuje. Ale jeśli mu się Pani podda, będzie paraliżował do końca zmarnowanego życia. Już teraz może Pani pisać swój nekrolog, bo nic się w życiu nie zmieni, a przynajmniej nie na lepsze.

      Życie z nim i huśtawka którą Pani funduje, to emocjonalne uzależnienie. Na początku będzie bolało jak dziura po zębie, a potem będzie lepiej. Czy wierzy Pani jeszcze że życie może być fajne, a nawet fantastyczne?

      Zapewniam Panią, że tak.

      Jeśli będzie Pani miała ochotę, proszę napisać do mnie.

  17. Obawiam się, że ma Pani rację. Chyba już nikt nie wierzy w to, że może się coś zmienić. Chciałabym spłacić kredyty, żeby nic już nie obciążało mojego konta, bo na dzień dzisiejszy przez te zobowiązania nie stać mnie nawet na suchą bułkę…

  18. A ja mam inny problem sam się wywaliłem z domu – długa historia – wszystko zostawiłem aby dzieciom nic nie brakowało nic prócz taty. A teraz musiałem kupić sobie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i pierwsza pożyczka wzięta ( pościel, 2 garnki itd.) wynajęte mieszkanie które też kosztuje i najgorsze – staram się dzieciakom nieba przychylić i zapewnić im życie jakie miały przedtem – tylko że przedtem było o te co najmniej 1000 zł pieniędzy w domu więcej jak mam powiedzieć dzieciom, że teraz nie będzie wakacji, że nie stać nas na dodatkowe zajęcia dla nich po lekcjach. I się zaczyna kolejna pożyczka ( nie ma tragedii ale widzę, że nie jest dobrze ) Mogę oszczędzać na sobie, ale one nie są winne tej sytuacji jak mam im powiedzieć Nie. Szukam, czytam i powiedziałem sobie, że nie dam się wciągnąć w spiralę kredytów ale na Boga nie jest łatwo z dnia na dzień znaleźć dodatkowego zajęcia za takie pieniądze a czasu też nie mam nie wiadomo ile. Mogę napisać, że chcę znaleźć rozwiązanie mogę napisać, że muszę znaleźć rozwiązanie, ale napiszę ZNAJDĘ ROZWIĄZANIE – to tylko kwestia czasu. Niestety ja wziąłem sobie za punkt honoru zapewnić dzieciom w miarę dotychczasowy poziom życia. ( a kobieta będąca ich matką mam wrażenie że, na tym żeruje przecież dam bo nie daje jej tylko dzieciom.)

  19. Zyje z dnia na dzien, odprezam sie wieczorem i ciesze sie ze kolejny dzien minal bez wezwania do zaplaty albo ze zdolalam przechwycic list w tajemnicyprzed ddomownikami.Jest ciezko,jesli wpadne w depresje to juz bedzie koniec.Gdybym miala dzis kilka tyssiecy to mialabym to juz z glowy,ale nie bede miala.Najgorsze jest to ze jestem wyksztalcona kobieta,atrakcyjna 55latka,zawsze usmiechnieta.Nikt nie wie o moich problemach.Ciesze sie chwila to moj sposob na strach towarzyszacy mi od lat

  20. Katarzyna. k

    A ja potrzebuje pomocy bo wpadłam w spirale zadłużenia i nie mam pojęcia jak wybrnąć. Mąż nie ma pojęcia o moich zobowiązaniach. I ciągle żyje w strachu ze długi wyjdą na jaw a wtedy on mnie zostawi.

  21. Witam serdecznie, mam duże długi w parabankach, oprócz tego mam kredyty w bankach, ale w bankach regularnie spłacam. Zaplatałam się w parabankach, samego Vivusa mam 7 000 zł, viasms 800 zł, Profi Credit 6500 zł, Extraportfel 3000 zł, Zaplo takto ok. 9000 zł, już sama nie wiem co robić… wierzyciele wydzwaniają a ja już nie wiem co mam mówić nie mam jak tego pospłacać :( bardzo proszę o pomoc…

  22. Mam długi a nie potrafię ich spłacać, ponieważ wynagrodzenie które mam to mi nie wystarcza, ponieważ wynajmuję mieszkanie z żoną i dwójką dzieci, żona też ma długi i stara się je spłacać. Jak mogę wystąpić o szkodowanie za pobicie na terenie zakładu pracy?

    Już jestem na zasiłku chorobowym 4 miesiące, a sprawa może być umorzona, ponieważ prokurator twierdzi, że nie ma dowodów bo twierdzi że na nagraniu z monitoringu nic nie widać, a świadkowie zeznali, że nic nie widzieli i nic nie słyszeli. Bardzo proszę o szybką odpowiedź.

  23. Dzień dobry, potrzebuje od was pomocy finansowej do uregulowania innych rat pożyczkowych, na tą chwile mnie nie stać, jestem na bezrobociu, potrzebuje wsparcia finansowego, gdyż nie spłaciłem zaległej pożyczki, bo przejął ją komornik, potrzebuje tą spłacić pożyczkę i jeszcze 3 inne pożyczki – suma łączna zadłużenia 900 zł.

Comments are closed.