Jak oszczędzić na zakupach? – poznaj podstawową zasadę!

Jak oszczędzić na zakupach, skoro i tak wydaję już tak mało? – to pytanie, które czasem pojawia się w Waszych mailach.  Najczęściej w odpowiedzi na mój komentarz do wydatków na jedzenie, umieszczonych w Waszych tabelkach.


Podstawowy błąd w myśleniu dłużnika

Początkujący dłużnik – pozwól, że tak będę nazywać osoby, które czują się bezradne na początku drogi cięcia wydatków – chodzi do sklepu i stara się nie kupować głupot, czy zbędnych rzeczy. Przynajmniej niezbyt drogich.

Z czasem jego doświadczenie rośnie, coraz lepiej idzie mu nieuleganie pokusie. Bardzo często na tym etapie w sumie nadal nie ma pojęcia, ile wydaje na jedzenie i inne domowe potrzeby, ale wydaje mu się, że strasznie mało.

Bardziej zdeterminowany dłużnik zaczyna spisywać swoje wydatki i już wie, ile wynoszą jego miesięczne koszty. Jeśli nadal ma entuzjazm i nie upadł pod ciężarem stresu, jaki niosą za sobą przeterminowane długi, podejmuje kolejne kroki zaradcze i zastanawia się, czy jest jeszcze inny sposób, jak zaoszczędzić na zakupach. Owszem istnieje taki sposób, metoda podejścia do wydatków od tzw…. drugiej strony.

Jak oszczędzić na zakupach?

Najlepszą i sprawdzoną przeze mnie metodą jest podejście kwotowe do budżetu.

Opiszę je w kilku krokach.

  1. Sumujesz swoje miesięczne dochody.
  2. Sumujesz swoje miesięczne raty.
  3. Od dochodów odejmujesz raty i sprawdzasz, ile pozostaje Ci na życie.
  4. Odejmujesz “twarde” wydatki, takie jak czynsz.
  5. Z tego co zostaje, ustalasz dzienny budżet, jaki możesz przeznaczyć np. na jedzenie.

Krok 5 musisz zmodyfikować, jeśli się okaże, że po odjęciu rat, nie zostaje Ci nic na życie. Wtedy oczywiście trzeba się zastanowić nad strategią spłaty długów, jak i komu płacić, ale generalnie i tak wiadomo, że bez względu na raty, zostawiamy sobie pieniądze na życie.

Chcę Cię po prostu zachęcić do tego, abyś ustalił sam dzienną kwotę, jaką wydasz na jedzenie. Nie z sufitu, tylko właśnie taką, która da Ci gwarancję największych oszczędności.

Gdy ustalisz tę kwotę na bardzo ambitnie niskim poziomie i postanowisz się do niej dostosować – zobaczysz, że obudzi się Twoja kreatywność, instynkt łowcy i chęć “ścigania” się z samym sobą  – zwłaszcza, jeśli na te cięcia będziesz patrzeć jak na próbę, test, kształtowanie charakteru, a nie jak na dowód Twojego upadku, biedy i przegrania.

Do jakiej kwoty masz obniżyć swój dzienny budżet na jedzenie?

Szczerze, nie mam pojęcia. Bywały miesiące, gdy mój dzienny budżet na jedzenie, na dwie osoby, wynosił ok. 18  złotych, czyli 9 złotych na osobę.

Mam czytelników, którzy twierdzą, że 20 złotych na osobę w rodzinie / 80 złotych na miesiąc, to jest nieosiągalnie mało.

Uważam osobiście, że 10 złotych na osobę to całkiem przyzwoita kwota, jeśli w rodzinie są 3 – 4 osoby. Wiele rodzin w Polsce musi tak żyć, niektórzy mają jeszcze mniej.

Na pewno na początku jest trudniej. Nie tylko musisz się nauczyć odpowiednio robić zakupy – czyli niektóre rzeczy hurtowo, raz na tydzień, a najlepiej na 2, w jakiejś tańszej sieci (ja tak do tej pory kupuję makarony, ryże itp.).

Musisz też nauczyć się odpowiednio komponować i planować posiłki.

Pamiętaj, że ogromna siła odżywcza tkwi w roślinach strączkowych – a te są niedrogie.

Rób gęste, odżywcze zupy.

Nie wyrzucaj jedzenia

Wyrzucanie jedzenia w przypadku dłużników to wyjątkowa beztroska. Bez względu na to, jakie masz przekonania, czy uważasz, że to grzech wyrzucać jedzenie, bo na świecie ludzie głodują, czy też myślisz, że to bzdura, bo fakt, że nie wyrzucisz jedzenia, nie sprawi, że ci ludzie nie będą głodni.

Nie marnuj i nie wyrzucaj jedzenia. Planuj posiłki naprawdę z głową – nie tylko oczami. Jeśli wiesz, że Twoje dziecko nie zjada połowy – dawaj mu tylko połowę, nie łudź się, że w najbliższym czasie się zmieni.

Czy te kroki stosować również wtedy, gdy wyjdę z długów?

I tak i nie. Chodzi o to, że gdy polepszy się Twoja sytuacja finansowa, nie traktuj nadal nadwyżki nad kosztami, jako kwoty,  którą możesz wydać. Takie myślenie właśnie doprowadziło nas do długów: czyli wydaję wszystko, co mam.

Po wyjściu z długów nadal planuj rozsądnie, nadal ustalaj budżet, może już nie tak drastycznie.  Nie wydawaj wszystkiego, co masz. Oszczędzaj, twórz zabezpieczenie, aby już nigdy nie powtórzyła się ta sytuacja.

Naprawdę można polubić to ustawianie sobie wysoko poprzeczki: “a właśnie że zejdę z wydatkami do kwoty X”. To pozwala poczuć, że znowu masz kontrolę nad swoim życiem, a tego wszystkim dłużnikom bardzo, ale to bardzo potrzeba.

Wybrane specjalnie dla Ciebie:

Oceń mój artykuł:
1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (No Ratings Yet)
Loading...
Wpis pochodzi z kategorii: ,

O autorze